Geoblog.pl    radek    Podróże    Himalaje 2006    Jaipur - Pushkar - Bundi
Zwiń mapę
2006
05
lis

Jaipur - Pushkar - Bundi

 
Indie
Indie, Būndi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11086 km
 
Jaipur - Pushkar - Bundi

Czas wdrożyć ambitny plan. Niestety, organizm się buntuje i nie mogę zwleć się z wyra.

Na dworcu jestem po 6.00 (a miałem być godzinę wcześniej). Kupuje bilet na 7.20 do Ajmer. Jakiś Angol szuka autobusu do Pushkar. Mówię mu, że takiego nie ma, że są do Ajmer i tam trzeba się przesiąść. On jednak utrzymuje, że ma bezpośredni, więc życzę mu powodzenia w szukaniu. Po 7.00 wchodzę do mojego autobusu - o, jest Angol ze swoimi znajomymi. Czyżbym więc miał rację? Głupek ;-) Droga bardzo dobra, dwupasmówka. Już można poczuć Radżasthan. Zupełnie inne, bardziej jałowe widoki, na ulicy wozy nie ciągną muły tylko wielbłądy.

W Ajmer jesteśmy o 10.10, szybko wysiadam i badam gdzie jest autobus do Pushkar. Po 5 min. stoję już przy autobusie, koło drzwi pełno ludzi. Udaje się znaleźć miejsce siedzące. Angole poszli w zupełnie inną stronę ;-) Ruszamy o 10.18. Na trasie spory ruch, poboczami idą ludzie. Autobus nie dojeżdża do dworca autobusowego w Pushkar, tylko zatrzymuje się przed wjazdem do miasta (ok. 1h jazdy). Główna ulica jest zamknięta dla pojazdów. Ogrom ludzi, jakby pochód jakiś. Idę z nimi, jak w owczym pędzie, ale nie pomyliłem się, zaprowadzili mnie wprost na targ. Ludzi pełno, ciągły ścisk. Dochodzę na stadion. Nie ma gdzie szpilki wcisnąć. Dobrze, że Hindusi są niewysocy, także jakoś na palcach udaje mi się obejrzeć wyścig cameli. Poza stadionem prawdziwy bazar z różnymi pierdołami, występy cyrkowców, ale jakoś wielbłąda ciężko spotkać.

Uciekam od tego tłumu, chcę zobaczyć ghaty nad jeziorem i świątynie Brahmy. Niestety, dziś świętują też pielgrzymi. Całe miasto zapchane. 500 metrów przed świątynią to kompletny zator, idzie się w sznurze ludzi, po jednym tiptopku. Wychodzi się także w tłumie. Na ulicy wywaliło jakieś ścieki, smród wszędzie, ale nie ma szans skręcić, trzeba iść jak wszyscy. Także dreptałem w tych ściekach do kostek, a jak sobie pomyślałem, w czym mam stopy to dostawałem cofek. Uciekam z tego okropnego miejsca!! Jak najszybciej udaje się w miejsce gdzie wywalili nas z autobusu. Podjeżdża jakiś minibus, wysiadają ludzie i od razu pakuję się do środka. Za chwile autobus jest już znów pełny, tłumy na dachu. Ruszamy, korek niesamowity, jedziemy strasznie wolno. Gdy się trochę rozluźniło nasz kierowca zaczął wariować. Wymijał jakiś wóz i zjechał jednym kołem na pobocze, gdzie był nasyp. Tak nas podbiło, że koła uniosły się w powietrze. Już byłem pewny, że autobus przewróci się na bok. Ludzie panika, krzyk. Jakimś cudem jednak opadł z powrotem, ale oberwało mu się ostro od pasażerów. A co dopiero przeżyli ci ludzie na dachu ;-)

Autobus wysadził nas przy hotelu Embassy, skąd do dworca autobusowego jest ok. 15 min. z buta. Muszę wybrać jakiś nocny autobus do Bundi, żeby dojechać na rano. Ostatni jest 0.20, czyli muszę przeczekać parę godzin do dwunastej na dworcu. Ludzie upierdliwi, zaczepiają, ktoś z boku marudzi w hindi. Jakiś gówniarz podchodzi i widzi, że kimam to zaczyna mnie szturchać. Mam dosyć, najpierw mnie wykończył ten Pushkar, a teraz nawet mi nie dadzą odpocząć na dworcu. Względny spokój miałem dopiero w autobusie. jacyś młodzi kolesie, ubrani bardziej po europejsku, pomagają mi kupić bilet a później o dziwo nie męczą głupią gadką w stylu "Where are you from?".

Wpadłem na pomysł jak sobie poradzić z tymi natrętami. Postanowiłem nie reagować zupełnie na ich zaczepki. Niech krzyczą, wołają, ja będę jak ta skała. Gdy się mnie ktoś pyta gdzie jadę - "nigdzie", jak się nazywam - "nie nazywam się", jak się czuję - "nie czuję" ;-) Wiem, że to trochę chamskie i niedyplomatyczne, ale już mnie tak zmęczyli, że i tak się dziwię że nie dochodzi do rękoczynów. Jak będą się pytać o narodowość to nie przyznaję się do polskiej - po pierwsze, znają Polaków i wtedy zaczyna się cała gadka jak to oni uwielbiają Polaków, po drugie, swoim niegrzecznym zachowaniem nie chce psuć naszej reputacji.


Wydane:
10 INR - riksza z hotelu na dworzec autobusowy
70 INR - bilet do Ajmeru
20 INR - jajecznica na dworcu z 4 tostami
6 INR - mały kit-kat
9 INR - bilet do Pushkar
6 INR - 3 banany
10 INR - pepsi
10 INR - bilet do Ajmer
10 INR - vegburger na dworcu
6 INR - sok pomarańczowy
5 INR - mała paka cukierków
10 INR - herbatniki
10 INR - wafel
10 INR - woda
20 INR - owoce (5 bananów 10 i 0,5 kg mandarynek 10)
87 INR - bilet do Bundi
10 INR - woda
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
radek
Radek Lange
zwiedził 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 154 wpisy154 34 komentarze34 997 zdjęć997 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
30.07.2009 - 24.08.2009
 
 
23.03.2009 - 03.04.2009
 
 
29.08.2008 - 09.09.2008