Nocny wyjazd z Gdyni do Nowogrodu Bobrzańskiego. Jesteśmy z Michałem zmęczeni całym tygodniem pracy. Jazdę zaczynam ja, ale po przejechaniu 80km mam już dosyć. Zmiana za kierownicą. Michał prowadzi, a ja idę w kimę. Budzę się po 3 godzinach. Co widzę? Michał przycina komara z czołem opartym o kierownicę. Stoimy na stacji, licznik pokazuje przejechane 170 km. Czas podróży: 4h :-)
Szybka pobudka i pędzimy dalej do Nowogrodu, gdzie czeka na nas Jacek, który dzwoni do nas co godzinę i sprawdza nasze postępy.
Po 10.00 przybywamy do Nowogrodu Bobrzańskiego. Jesteśmy już w komplecie, czyli Jacek, Lucek, Michał i ja. Jacek szykuje nam śniadanie, przepakowujemy graty do jego samochodu i mamy pierwsze „zdziwko”. Mimo, że kombiak to ledwo się zapakowaliśmy. Wiedząc, że mamy do dyspozycji spory bagażnik, każdy z nas nabrał masę niepotrzebnych rzeczy, które „może się przydadzą” :-)
Jeszcze przed południem udaje nam się wyjechać. Jacek stara się utrzymywać prędkość powyżej 200 km/h, przez co kilka razy nie zdążyliśmy zjechać z „bahny”… Mimo wszystko jedziemy w dobrym kierunku, choć trochę zygzakiem. Wszyscy jesteśmy dumni z Jacka - tylko jeden fotoradar nas zarejestrował. Już nie możemy się doczekać, kiedy przyślą pocztówkę ze Szwajcarii :-)
W nocy dojeżdżamy do Chamonix. Ciemno wszędzie i głucho wszędzie. Decydujemy się na nocleg w samochodzie.