Katmandu
Dziś sobie dłużej pospaliśmy. Jedziemy do Pashupatinath, które dla hindusów jest najbardziej czczonym miejscem w Nepalu. Leży ono nad rzeką Bagmati, która jest dopływem Gangesu, zatem uważana jest za rzekę świętą i odgrywa podobną rolę jak Varanasi w Indiach. Nad rzeką, która wygląda jak ściek, wybudowane są stanowiska do kremacji zwłok. Jesteśmy świadkami jak palą kilka osób. Obok kilka osób kąpie się w tej wodzie. Po całym kompleksie spacerują sobie małpy, wygląda to trochę jak w "Księdze dżungli". Z Wiktorem wchodzimy do czegoś w rodzaju domu starców, dla ludzi którzy przyjechali specjalnie po to, aby tu umrzeć. To był zły pomysł, mocne przeżycie. Gdy wychodzimy, Roman robi jednemu dziwnemu kolesiowi zdjęcie, za co ten żąda zapłaty. Roman daje mu parę groszy, ale za mało i koleś ciągle za nami łazi. Gdy wchodzimy do taksówek, ten typ zaczyna kłaść się na masce samochodu! Nie było wyjścia, trza było mu dać więcej, żeby nas zostawił w spokoju. Później jedziemy do Bodhnath - największej stupy buddyjskiej w Nepalu. Wszystkie one są jednak podobne, różnią się tylko rozmiarami. Za wejście trzeba zapłacić, choć ja się prześlizgnąłem.
Jacek coraz lepiej chodzi, oczywiście jak na inwalidę ;-)
W całym Katmandu słychać tą samą piosenkę - mantrę "Om mani padme hum" w wersji popowo-komercyjnej. Oszaleć można!! A Ewka i Roman kupili płytę z tym kawałkiem - szaleństwo!
Wydane:
66 NPR - kanapka z kurczakiem + fanta + herbata
90 NPR - zrzuta na taxi
70 NPR - 2 marsy
110 NPR - kiełbasa + frytki + cola
1100 NPR - sweter
2000 NPR - plecak
40 NPR - papier + woda