Saura (Chitwan)
Dziś śpimy ile wlezie, wyprawa na słoniach dopiero o 13.00. Wybraliśmy wariant dwugodzinny, ponieważ jedna godzina, ale w inne miejsce kosztuje tyle samo. Ciekawe czy to będzie nasz kolejny dobry wybór.
Jakoś udaje nam się zabić czas do tej 13.00 i w końcu ruszamy. Czterech facetów na słoniu to chyba nie najlepszy pomysł. Jedziemy w ścisku. O wiele lepiej trafił Roman i Zbyszek, którzy jadą z dziewczynami. Kilkanaście minut na słoniu i już chcieliśmy zagadać z poganiaczem, żeby nam skrócił wycieczkę ;-) Po drodze poluzował się pręgierz i leciutko przechyliliśmy się na jedną stronę. Nauczeni przygodą Jacka na koniu, zrobiliśmy tyle krzyku, że koleś zaraz się zatrzymał i poprawił. Wjeżdżamy do dżungli i po jakimś czasie udaje się nam natrafić na małego nosorożca z matką. Wczoraj tyle godzin łaziliśmy i nic, a teraz na słoniach, głośno rozmawiając natrafiamy na tą parkę! Znów się przechylamy na jedną stronę. Tym razem koleś się nie zatrzymuje, więc ostatni odcinek przytrzymywaliśmy się nogami na słoniu, żeby tylko nie spaść. Po 2h schodzimy ze słonia. Jesteśmy cali obolali. Jedna godzina spokojnie by wystarczyła. Do wioski odwożą nas jeepem.
Po powrocie załatwiamy jutrzejszy transport na granicę. Tym razem udaje się dodzwonić do biura w Gorakhpurze i będziemy już wracać w ramach kupionego wcześniej biletu powrotnego. Zalegamy w jednej z restauracji. Odkrywamy, że wszędzie w Saura można płacić rupiami indyjskimi.
Wydane:
120 NPR - sałatka z tuńczykiem + buła
45 NPR - ciacho
20 NPR - 0,5 kg mandarynek
135 INR - lassi, zupa, pudding, fanta
375 NPR - 3 noclegi
85 NPR - śniadanie
50 NPR - jeep do przystanku autobusowego