Bundi
O 4.45 jestem już w Bundi. Muszę przeczekać aż zrobi się jasno i wtedy ruszę do hotelu. Dworzec to nora, pełno śpiących ludzi. Siadam i czekam. Podchodzi jakiś wioskowy głupek i robi dziwne ruchy. Kręci mnie w brzuchu - idzie kupa! 5.45 - już dłużej nie mogę czekać i ruszam szukać hotelu. Trochę pomyliłem ulicę i trafiam na miejsce o 6.00. Hotel nazywa się Bundi Tourist Palace. Pokój kosztuje 100 INR, cela - łóżko i stół, kibel na zewnątrz. Prysznic to pomieszczenie z kranem na wysokości 1,5 m. W pokoju stał też telewizor, ale nie działał więc to tylko atrapa. Check-out - 24 godziny. Po 6.00 wyłączyli prąd, więc wpiszę się do księgo gości później. Idę w kimę.
Wstaje po 12.00 i już słyszę kolesia za drzwiami, który mi przypomina żebym się wpisał. Nawet w hotelu nie mam odrobiny spokoju! Płace mu stówę i mam go z głowy. W hotelu nie ma restauracji więc idę coś przegryźć do polecanego w przewodniku Kasera Heritage View. Widok z dachu na pałac faktycznie bardzo fajny, ale jedzenie nic specjalnego.
Koło 15.30 ruszam zwiedzać Bundi Palace i Chittra Sala, wjazd 50 INR. Za wniesienie aparatu chcą więcej niż za niego dałem ;-) Także mówię, że nie posiadam - nikt mnie nie sprawdza. Z pałacu jest fajny widok na Bundi. Większość miasta pomalowana na niebiesko, o wiele fajniej wygląda niż niby "pink city" w Jaipurze. Od Chittra Sala jest niecałe 10 min. drogi w górę do Fortu Taragarh. Po drodze i w samym forcie jest cała masa małp. Fort jest zaniedbany, wiele miejsc zarośniętych, nie bardzo wiadomo którędy chodzić. Jednak fajnie można się pobawić w Indianę Jonesa i trochę poszaleć po korytarzach zamku, które nie wiadomo gdzie prowadzą. Opisywany w przewodniku widok na miasto o zachodzie słońca to chyba jakaś pomyłka. Uważam, że słońce wtedy źle pada na Bundi i zdjęcia raczej nie wyjdą fajne. Jednak o wiele lepiej się wtedy prezentuje Bundi Palace.
W mieście nie ma szerokopasmowego dostępu do netu. Najwolniejszy i najtańszy jest Cyber Dream z przewodnika (20 INR/h), w innych kafejkach szybsze łącza po 40 INR/h, ale też bez rewelacji. Dziś po całym dniu stosowania planu na Hindusów, muszę stwierdzić, że działa i będę go dalej realizował. Mam znacznie większy spokój. Ciekawa była sytuacja z jednym kolesiem:
- Skąd jesteś? - pyta
- Z Rumunii - odpowiadam z powagą
- A gdzie to?
- W Europie
on się chwilę zastanawia i mówi:
- Pierwszy raz słyszę o takim kraju, jesteś pierwszym Rumunem w Bundi! ;-)
Poza tym pół nocy walczyłem z komarami w pokoju, masakra!
Wydane:
100 INR - nocleg
82 INR - obiad (pizza 60, pepsi 15 + 10% tax)
50 INR - wstęp do płacu
20 INR - 1h netu
19 INR - owoce (0,5 kg mandarynek 10, 2 banany 4, granat 5)