Rano ruszamy na podbój Chamonix. Jest tu wiele bardzo dobrze zaopatrzonych sklepów turystycznych. Większość sprzętu jest tu tańsza niż w Polsce. Można trafić naprawdę niezłą okazję (np. matę Therm-a-Resta udało mi się nabyć o prawie 100 zł taniej niż u nas). Jacek buszuje po sklepach z zegarkami, jedyne kryterium - musi być duży :-)
Po zakupach ruszamy do Mediolanu. Granicę francusko-włoską przekraczamy w tunelu Mont Blanc. Przejazd 11,6 kilometrowym odcinkiem kosztuje 33,20€, jednak trasa skraca drogę do Mediolanu o ok. 100 km. O tunelu było głośno w 1999 roku, kiedy to wybuchł w nim pożar, podczas którego zginęło 39 ludzi. Ponownie otwarto go dopiero w 2002 roku.
W Mediolanie przez ponad godzinę kursujemy gdzieś w okolicach centrum, żeby znaleźć miejsce do parkowania. Wreszcie udaje się postawić samochód niedaleko zamku. Chcemy zrobić „Mediolan w pigułce”, mimo iż nie mamy żadnego przewodnika, żadnej mapy… Zatem przez kolejną godzinę szukamy centrum, będąc wciąż w jego okolicach :-) W końcu przez przypadek udaje nam się dojść do teatru La Scala. Nareszcie centrum a nie jego okolice! Dalej znowu idziemy na czuja. I tym razem nasze kobiece instynkty nas nie zawiodły. Trafiamy do Galerii Wiktora Emanuela, zabytkowego miejsca, w którym znajduje się wiele ekskluzywnych sklepów. Nam jednak najbardziej zależało na McDonald'sie, a właściwie na jego toalecie, która to cieszy się niezachwianą reputacją na całym świecie. Tam też dopadamy do mapy, na której były zaznaczone wszystkie McDonald’sy w mieście. Dzięki temu wiemy wreszcie gdzie jesteśmy i jak trafić na główny plac Mediolanu, gdzie znajduje się gotycka Katedra Narodzin św. Marii. Kilka obowiązkowych fotek i wracamy do samochodu.
Następny przystanek ma być w Weronie. W czasie jazdy zasypiam i budzę się w… Wenecji. Pewnie Jacek tak się rozpędził na „bahnie”, że nawet nie zauważył Werony :-) W Wenecji wylądowaliśmy w nocy, na dodatek w jakiejś podejrzanej dzielnicy niedaleko dworca. Wiemy, że jesteśmy we właściwym miejscu, bowiem wśród takiego osobliwego elementu musi być jakiś niedrogi nocleg. Nie rozczarowaliśmy się… Pokój czteroosobowy po 18€ na łeb, to właśnie to czego szukaliśmy!