Geoblog.pl    radek    Podróże    Jesteśmy z internetu!    Frankfurt-Hahn-Marrakesz-Imlil
Zwiń mapę
2009
24
mar

Frankfurt-Hahn-Marrakesz-Imlil

 
Niemcy
Niemcy, Hahn
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 725 km
 
Po drugiej w nocy jesteśmy na lotnisku we Frankfurcie-Hahn. Samochody zostawiamy na płatnym parkingu i koczujemy do 4.00, kiedy to zaczyna się odprawa. Lotnisko bardzo swojskie, zupełnie jak nasze dworce kolejowe. Ludzie wykorzystują każdy zakamarek poczekalni żeby się przekimać, zupełnie jak bezdomni. Przed odlotem dołącza do nas spóźniona Ala, która przyleciała tu dzień wcześniej z Austrii. Jest nas już siódemka.

Odlatujemy o 6.30 liniami Ryanair (chyba najtańsza wersja lotu do Maroka – w dwie strony ok. 115EUR). Po około 2,5h lotu jesteśmy w Marrakeszu. Cóż, nie rzuciło nas na kolana. Pochmurno, chłodno, do tego smród paliwa lotniczego. Zaraz po naszym lądowaniu, zjawia się samolot z Londynu, z którego wysiada Grzechu – osiem!

Wymieniamy kasę na lotnisku (można wymienić większą ilość, kursy w całym Maroku są podobne, a często na lotnisku kurs jest wyższy niż w kantorach w mieście – 1$-ok.8DIR, 1EUR-ok. 10DIR) i ruszamy w kierunku centrum. Po targach znajdujemy Grand Taxi (duże taksówki mogące pomieścić nawet 5 pasażerów, najczęściej wiekowe mercedesy), które nas zabiorą za 20DIR od łba do samego centrum. Mamy pierwszy error. Taksówki nie zgrały się i chociaż każda z nich pojechała na plac Djemaa el-Fna, to zatrzymały się w różnych miejscach. Po krótkich poszukiwaniach odnaleźliśmy się przy poczcie na placu (dobry punkt zborny). Jest jeszcze wcześnie, a w miejscowości Imlil chcemy być wieczorem. Jest to wioska u podnóża gór Atlas, a zarazem baza wypadowa na Toubkala. Tam też mamy spotkać się z Jankiem, który przylatuje do Agadiru czarterem i na wieczór zapowiedział swoją obecność. Korzystając z tego, że Imlil jest oddalone od Marrakeszu o niecałe 70 km, postanawiamy zwiedzić okoliczne bazary w medynie (tym terminem określa się tu stare dzielnice, najczęściej otoczone murami, które kiedyś wyznaczały granicę miasta). Początkowo szliśmy według mapy, jednak już po 10 min mogliśmy ją zwinąć i schować, bowiem nie ma szans żeby się tam nie zgubić. Nie stanowi to jednak istotnego problemu, gdyż w ten sposób lepiej poznaje się suki, a wiele osób wręcz twierdzi, iż koniecznie należy zgubić się na arabskim bazarze.

Po małym tour de souq, ruszamy znaleźć jakiś transport do Imlil. Tu mamy pierwsze przetarcie i zarazem zderzenie z marokańską rzeczywistością. Naganiaczy multum, taksówek jeszcze więcej, ale znaleźć tą właściwą (czyt. za właściwą cenę) wydaje się nierealne. Po wielu bojach, sprzeczkach i zszarpanych nerwach, wydaje się że znaleźliśmy dwie taksówki (Grand Taxi), które nas zawiozą na miejsce. Jakież było nasze zdziwienie, gdy po przejechaniu kilku kilometrów kazali nam wysiąść! Okazało się, że jednak nie zawiozą nas do Imlil, więc podwieźli nas na dworzec Grand Taxi, skąd odjeżdżają inne taryfy do tej miejscowości. Dobrze, że przynajmniej nie kazali nam płacić dwa razy, a kierowcy dowożący nas na dworzec sami jakoś rozliczyli się z szoferami jadącymi do Imlil.

Podróż trwa około 1,5h, a trasa wiedzie przez malownicze, wąskie i kręte górskie drogi. Po przyjeździe do Imlil oblegają nas naganiacze. Decydujemy się na nocleg w Auberge Lepiney (kawałek za wioską, ale na trasie na Toubkala). Warunki bardzo fajne, czysto, a szczęściarze mieli nawet ciepłą wodę ;-)

W wiosce, nieopodal placyku, gdzie zatrzymują się taksówki, koleś o nazwisku Aziz wynajmuje raki. Ma najlepsze ceny i trzeba od razu uderzać do niego. Cena wyjściowa 50DIR za dobę, ale stargowaliśmy do 25DIR. W innych punktach ceny dochodzą nawet do 100DIR za dobę. Można też wypożyczyć raki w schronisku pod Toubkalem. Cena 50DIR za dzień, ale to chyba najlepsza opcja, bo nie trzeba ich targać ze sobą tylko zakładamy na wejście na sam szczyt. Śnieg zaczyna się dopiero w okolicach schroniska. Niżej raki nie są potrzebne.

Podczas przymierzania raków, wracają z góry Słowacy. Opowiadają nam, że warunki masakryczne i nie udało im się wejść. Podobno tego dnia wszedł tylko jeden… Polak. Ten zjawia się parę minut po Słowakach. Powiedział, że udało mu się wejść, ale ostatnie metry to już wchodził na kolanach, z mocno wbitym czekanem. Hmmm, zapowiada się przygoda. Wtedy właśnie koleś nas się pyta skąd dokładnie jesteśmy. Chwila konsternacji… „My… my jesteśmy z Internetu!!” ;-)

Wieczór spędzamy przy tradycyjnej zielonej herbacie z miętą i szałwią tzw. Berber Whisky. Do tego zamawiamy omlety i fasole, oczywiście chleb marokański podawany jest tutaj do wszystkiego. Musimy się wzmocnić, jutro rano marsz w górę.



Wydatki:
100$ – wymiana (kurs: 1$=8,099DIR)
20DIR – taxi z lotniska (80DIR/auto)
40DIR – szaszłyki
65DIR – taxi do Imlil (250DIR/auto)
50DIR – raki na 2 doby
12DIR – 2 x woda
20DIR – fasola z omletem
30DIR – nocleg
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
radek
Radek Lange
zwiedził 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 154 wpisy154 34 komentarze34 997 zdjęć997 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
30.07.2009 - 24.08.2009
 
 
23.03.2009 - 03.04.2009
 
 
29.08.2008 - 09.09.2008