Gorakhpur - Katmandu
Przyjeżdżamy do Gorakhpur o 10.30. Idziemy do agencji turystycznej, z której korzystał w zeszłym roku Roman. Znajduje się ona naprzeciwko dworca. Za transport z Gorakhpuru do Katmandu i z powrotem płacimy po 800 INR (o wiele lepszym rozwiązaniem jest transport na własną rękę bez pośrednika). Do granicy w Sunauli jedziemy busem. Koleś wziął kasę za dodatkowe 4 miejsca na bagaż, jednak dał nam tylko dwa. W autobusie tłok.
Około 21.00 jesteśmy Sunauli. Napadają na nas rikszarze, którzy oferują podwózkę pod granicę z Nepalem. Według nich jest to strasznie daleko, ale ryzykujemy. Po kilkunastu minutach jesteśmy na przejściu granicznym. Granica to po prostu brama, Nepalczycy i Hindusi przechodzą sobie przez nią bez żadnych problemów, jakby to było jedno miasto. Obcokrajowcy jednak muszą przejść przez wszystkie biurokratyczne procedury. Przed samą granicą, po prawej stronie znajduje się punkt kontroli paszportowej, a raczej wystawiony przed budynkiem stół z trzema facetami. Następnie zaraz po minięciu bramy, także po prawej stronie znajduje się nepalski posterunek graniczny. Trzeba wypełnić wniosek wizowy, dołączyć zdjęcie i zapłacić 30$ (przyjmują tylko odliczone dolce). Wnioski wizowe na dole w galerii.
Idziemy do biura podróży, spod którego odjeżdża nasz autobus do Katmandu. Znów pełno ludzi, przejście w autobusie między fotelami jest pełne jakiś worków, także żeby się dostać na miejsce, trzeba się przeciskać na kolanach po tych worach. Po drodze łapiemy jeszcze gumę i tracimy kolejne godziny na wymianę opony.
Wydane:
1000 INR - transport (reszta do wspólnych)
10 INR - banany
30$ - wiza