Jiri - Deorali
Dziś w godzinach bardzo porannych, uroczyście zakończyłem zatrucie pokarmowe i biegunkę ;-)
Wychodzimy o 9.00 (mieliśmy godzinę wcześniej). Po drodze, ja, Jacek i Zbyszek kupujemy czołówki (to jedyny chyba w Jiri sklep z rzeczami trekkingowymi i ostatni przed Namche Bazar).
Wchodzimy na szlak i po kilku chwilach, żeby nie było nudno, mamy pierwszą krew ;-) Ewa poprosiła Jacka żeby jej wyciągnął coś z plecaka. Jacek włożył rękę do plecaka, grzebie, grzebie... i nagle pisk jak małej dziewczynki! Ewa zapomniała, że w plecaku miała nożyczki no i Jacek się nadział...
Chwilę później, podczas przerwy na śniadanie, Zbyszek poszedł po wodę. Pożyczył od Romana tubkę z witaminami żeby rozpuścić w butelce. Woda zaczęła się dziwnie pienić, ale mimo to, spragniony Zbyszek pociągnął z gwinta kilka dobrych łyków. Za chwilę zaczyna pluć! Roman sprawdza te witaminy, a to był jego proszek do prania, który trzymał w tubce po witaminach, żeby się nie rozsypał ;-) Zbyszek później stwierdził, że faktycznie zaczęło się dziwnie pienić, ale był pewien, że ten proszek to jakieś "drogie witaminy trekkingowe"!! ;-)
Iwona odpada. Brzuch, głowa, noga i to wszystko pierwszego dnia, pech...
Robi się ciemno, w ruch poszły czołówki... Przed 20.00 dochodzimy na przełęcz Deorali (Changme La, 2705 m). Zostajemy tu na noc. Mieliśmy dziś dojść do Bhandar, ale o tej godziny to już nie ma sensu.
Zbyszek znów się popisuje... tym razem wepchnął korek do środka termosu... ;-)
Jestem w pokoju z Jackiem i Luckiem. W nocy słyszę krzyki w pokoju, więc jak w owczym pędzie również zaczynam się drzeć!! No i tak wyjemy przez pewien czas. Pomyślałem, że ktoś się włamał do pokoju i właśnie wtedy zalega cisza! Mówię do Lucka, żeby zapalił światło. Patrzymy, a tam Jacek w śpiworze siedzi na podłodze! Właśnie się przebudził i nie wiedział skąd to zamieszanie!! Okazało się, że w nocy lunatykował, podszedł do Lucjana, złapał go i zaczął krzyczeć: "gdzie my jesteśmy?!", a Lucjan też krzycząc: "w Nepalu, w Nepalu!!", ja słyszałem tylko krzyki więc odruchowo też krzyczałem ;-) Pobudziliśmy wszystkich, nawet właściciel przybiegł!! Jak się okazało, że to Jacek, to rechot był przez dobre kilkanaście minut. Ja jednak miałem stracha zasypiać w pokoju z Jackiem, on też się bał żeby już nic nie wywinąć, toteż długo nie mógł zasnąć ;-)
Wydane:
50 NPR - płatki
20 NPR - woda
20 NPR - cukierki
220 NPR - czołówka
30 NPR - woda