Cho La - Gokyo
Wstajemy o 5.00. Lucjan próbuje wylać wodę z garów, którą zostawiliśmy po wczorajszej nieudanej herbacie. Trzeba ją jednak wyrzucić a nie wylać, ponieważ zmienił się stan skupienia ;-) W nocy był bowiem ostry mróz. Lucjan i Wiktor mocno zmarźli.
Szukamy szlaku, każdy chodzi lekko podminowany. Żadnej ścieżki, żadnego jaka, nic. Nie ma to jak zgubić się w Himalajach ;-) Po godzinie odnajdujemy jakąś ścieżkę. Trochę chodzimy po omacku, ponieważ ścieżka się w pewnym momencie kończy i musimy przechodzić przez jakieś kamienie i rzeczki. Jest jeszcze tak zimno, że kamienie przy rzeczkach pokryte są lodem. Najpierw więc w wodzie ląduje Lucjan, następnie Wiktor i Jacek. Ja jestem suchy, ale przechodziłem chyba z 10 min ;-) Jesteśmy w jakimś dziwnym miejscu, przechodzimy przez wyludnione wioski, żywej duszy. Nie wiemy w którą stronę iść, bo i nie ma się kogo zapytać. Dopiero o 10.30 odnajdujemy główny szlak z Namche Bazar do Goyko. O dziwo, udaje się uruchomić palnik i robimy szybkie śniadanie - Wiktor serwuje nam kuskus (feee) ;-)
Idziemy ładną trasą obok jeziorek: Mengma Tsho, Longponga Tsho i Dudh Pokhari (Gokyo Tsho). Wzdłuż brzegu tego ostatniego dochodzimy do letniej osady pasterskiej, a obecnie również dużego skupiska hoteli - Gokyo (4750 m).
Wydane:
0 NPR ;-)