Katmandu - Saura
O dziwo nasz kierowca jest przed czasem, co w tym kraju nie zdarza się często. Pakujemy się i ruszamy. Zaraz za Katmandu łapiemy gumę i trzeba jechać do wulkanizacji, tracimy znów trochę czasu. Akurat zatrzymał się na zakręcie na górskiej drodze, toteż Jacek poczuł się w obowiązku kierować ruchem drogowym! Co dziwniejsze, on sobie jaja robił a oni go słuchali! Ci ludzie w miastach nawet nie zwracają uwagi na światła drogowe a teraz na znak Jacka zatrzymał się nawet autobus ;-)
Kierowca to ponoć istny wariat drogowy. W czasie jazdy nawet zdejmował koszule i zjechał na przeciwny pas. Niestety większość trasy przespałem, więc nie mogę za dużo napisać o jego technice prowadzenia ;-)
Zajmujemy cały hotelik Family Guest House. Fajny klimacik i cały nasz, bo mają tylko 4 pokoje. Był tani, miał dobre warunki i był blisko restauracji. Wykupujemy też wycieczki - jutro spływ canoe i spacer po dżungli, a pojutrze przejażdżka na słoniu.
Wieczorem, przy zachodzie słońca, gramy w siatkówkę i już wtedy wiedzieliśmy co siatkarska reprezentacja Polski zrobi na Mistrzostwach Świata ;-)
Wydane:
650 NPR - bus do Saura
20 NPR - lody
30 NPR - ciacha + wafelek
210 NPR - obiad (enchilada + cola)
40 NPR - lemon soda
15 NPR - bułka
15 NPR - ciacha