Mądry Polak po...
(ocena bardzo subiektywna)
Nasza wyprawa w Himalaje okazała się niezwykłą przygodą. To co tam widzieliśmy i przeżyliśmy z pewnością na długo pozostanie w naszej pamięci. Były dni dobre i te trochę mniej dobre, ale teraz po powrocie mogę bezapelacyjnie stwierdzić, że ta podróż jako całość to było coś wielkiego.
Te dni dobre związane są z Himalajami, te ciut gorsze to z pewnością Indie. Nie wiem skąd ta powszechna fascynacja tym krajem i pochlebne opinie. Może tak mówią turyści, którzy wykupili wycieczkę zorganizowaną i przemieszczali się od zabytku do zabytku w komfortowych autobusach, nie mając styczności z prawdziwymi Indiami. Może, skoro już zapłacili tyle za wycieczkę, to nie chcą się przyznać że wtopili. Może to taka zmowa tych co tam byli, żeby namówić kolejnych, potencjalnych frajerów do przekonania się na własnej skórze jak tam jest. Może to ci, którzy cały czas wygrzewali się na Goa, a może to zwykli wariaci ;-) Za dużo "może" ;-) Przypominam, że to moja subiektywna opinia i mam nadzieje, że ci którzy mają odmienne zdanie, najzwyczajniej zaakceptują moje prawo do własnego poglądu.
Wyjeżdżając do Indii nie spodziewałem się żadnych luksusów. Miałem jakieś pojęcie o tym gdzie jadę, o czekających mnie trudnościach i niebezpieczeństwach. Jednak to co zobaczyłem po przyjeździe przeszło moje wyobrażenie. Spodziewałem się, że specyfika tego kraju będzie zbliżona do tego co widziałem już w państwach arabskich. Niestety, Indie to w trzech słowach: brud, smród i ubóstwo. Wszędzie walają się śmieci, które zjadają wałęsające się krowy, świnie, kozy czy psy. Do tego temperatura jaka tam panuje, powoduje że te wszystkie odpady okropnie cuchną. Smog w większych miastach już po godzinie strasznie drapie gardło. Często zdarza się że w centrach miast płyną rynsztoki, jak w średniowieczu! Widziałem jak facet, na gwarnej ulicy, wyskoczył ze sklepu, kucnął i odlał się do takiego ścieku! Jeśli dodamy do tego jeszcze wariacki ruch na ulicach, tłumy ludzi na każdym kroku, wszechobecny hałas i zaczepki Hindusów, to każdy może zrozumieć dlaczego już po 2h na mieście miałem wszystkiego dosyć. Miałem nadzieje, że przynajmniej ludzie z kraju Mahatmy Ghandiego okażą się w porządku. Tutaj też się pomyliłem. Możemy być pewni, że w 99% jeśli ktoś nas zaczepia, to chce nam coś sprzedać. Nikt nie będzie dla nas miły jeśli nie będzie widział w tym interesu. Ważne dla bezpieczeństwa - nie ufać nikomu - zbyt często giną tam turyści! Nie twierdzę, że nie można spotkać jakiegoś porządnego Hindusa, jednak uważam że jest to niezwykle trudne wśród tego miliarda ludzi. O truciu turystów napisałem już w opisie Varanasi.
Himalaje jednak to zupełnie inna bajka. Widoki, których się nie zapomina. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze uda mi się tu wrócić. Rafting również okazał się niesamowitym przeżyciem. Pierwszy raz byłem na takim spływie i polecam każdemu, tym bardziej, że w Nepalu cena jest przystępna a frajdy co niemiara. Nepal jest fantastycznym miejscem dla ludzi, którzy uwielbiają aktywny wypoczynek. Kraj ten bowiem oprócz swoich gór nie ma do zaoferowania zbyt wiele. Gdyby nie Himalaje, na pewno podarowałbym sobie to miejsce. Co do ludzi, to niestety, w bardziej turystycznych miejscach patrzą na turystów jak na chodzące dolary. Na przykład w mniej uczęszczanych rejonach, jak trasa z Jiri do Lukli, ludzie byli bardzo przyjacielsko nastawieni do nas. Gdy przechodziliśmy przez wioski, dzieci wychodziły z domów, kiwały nam. Natomiast zaraz za Luklą dzieciaki też podbiegały do nas, ale już domagając się cukierków, a za zrobienie im zdjęcia chciały pieniędzy! Poza tym, sytuacja z kontuzjowanym Jackiem, kiedy to Szerpowie żądali niebotycznych sum za pomoc, sprawiła że straciliśmy szacunek do tych ludzi. Szkoda, bo to psuje trochę klimat tego miejsca.
Reasumując - wszystkim gorąco polecam wyprawę w Himalaje, a odradzam jak mogę Indie, które najlepiej potraktować jako tranzyt, ostatecznie zwiedzić kilka kultowych miejsc i w nogi.
Teraz garść praktycznych informacji:
Trekking pod Everest Base Camp, jak pisze Janusz Kurczab w swoim przewodniku, nie jest trudny technicznie (pewne kłopoty może sprawić najwyżej Cho La), jednak wymaga dobrej kondycji i prawidłowej aklimatyzacji. Zatem lepiej nie jechać tam wstając dopiero co od komputera, tylko przygotować się wcześniej. Zagadnienia aklimatyzacji zostały poruszone w opisie z Pheriche (10.10.2006).
Przed wyjazdem koniecznie trzeba zakupić ubezpieczenie górskie, ponieważ zwykłe nie obejmują trekkingu. Jest to bardzo ważne, ponieważ gdyby coś się stało, to helikopter wyślą dopiero gdy sprawdzą nr polisy ubezpieczeniowej. Postawiłbym też na jakąś sprawdzoną firmę ubezpieczeniową. Marcin i Piotr cieszyli się, że kupili dobre ubezpieczenie w Katmandu za spory szmal, a okazało się, że śmigłowiec nie przyleci ponieważ nie mogą się skontaktować z ich biurem. Niestety, to ta chora strona kapitalizmu. Bardzo dobrym wyjściem wydaje się ubezpieczenie w austriackim Towarzystwie Alpejskim - Alpenverein.
Po powrocie do Polski, dobrze jest zrobić badanie kału w kierunku pasożytów. Większość turystów przyjeżdżających z tamtego rejonu, przywozi ze sobą mniej lub bardziej groźne robaczki. Ja przywiozłem Blastocystis Hominis - podobno to te mniej groźne pierwotniaki, ale i tak zrobiły konkretne spustoszenie w moim organizmie. Dwa tygodnie na antybiotykach (Vermox 100mg i Metronidazol 250mg) i udało się je wytępić.
Co zabrać:
- śpiwór - koniecznie z komfortem co najmniej -5 st. C
- kije trekkingowe
- dobre buty trekkingowe
- sandały
- skarpety trekkingowe (3 szt.)
- bielizna termoaktywna (także długa)
- koszulki termoaktywne (2 wystarczą)
- krótkie spodenki (nie bawełniane)
- spodnie trekkingowe (najlepiej odpinane)
- kurtka
- coś z długim (np. polartec 100)
- jakaś koszula z długim rękawem
- polar 200
- ręcznik szybkoschnący
- rękawiczki
- 2 czapki (jedna przeciw słońcu, druga na mróz)
- kubek
- opcjonalnie gary i palnik (jeśli chcemy sobie sami coś ugotować w lodgy)
- okulary przeciwsłoneczne z dobrymi filtrami
- czołówka
- lekarstwa (koniecznie coś na zahamowanie biegunki np. Enterol 250, coś na gardło, witamina C 500mg zapobiegawczo)
- witaminy do rozpuszczania w wodzie lub koncentrat napoju izotonicznego (by nie pić zwykłej wody podczas marszu)
- krem do ochrony przeciwsłonecznej z filtrem SPF 40-50, krem i talk do stóp
- chusteczki nawilżone (wyżej problem z myciem)
- cążki do paznokci
- coś do jedzenia (kaszki, zupki, owoce suszone, batony)
- zdjęcie do wizy nepalskiej
Większość rzeczy trekkingowych można kupić w Katmandu i Namche Bazar za małe pieniądze. Są to głównie podróbki znanych marek, a ich jakość jest różna. Lucjan kupił kurtkę gore i był z niej bardzo zadowolony a buty na przykład potrafią się porozklejać w czasie trekkingu. Dlatego rzeczy ważne dla naszego zdrowia i wygody tj. śpiwór, buty, skarpety czy plecak należałoby przywieźć sprawdzony już z Polski. Poza tym, ciężko dostać bieliznę termoaktywną.
Przykładowe ceny:
Windstopper - 40-80 zł
Spodnie gore - ok. 40 zł NPR
Kurtka gore - ok. 160 zł
Koszulki termoaktywne - ok. 25 zł
Najlepiej nie zabierać żadnych bawełnianych koszulek, gaci itp., bo zalejemy się potem. Na trekkingu bardzo przydaje się talk do stóp (np. Dactarin), a w Indiach krem do stóp (stopy ciągle są odkryte w sandałach i narażone na cały ten syf). Akumulatory do aparatu na zmianę, ponieważ za ładowanie w lodgach pobierana jest opłata, która rośnie wraz z wysokością.
Jeśli jedziemy tylko do Indii, to spokojnie się zmieścimy w 25-30 litrowy plecak. Możemy wziąć ze sobą cienki śpiwór, lub możemy dać do uszycia na miejscu (ja w Indiach spałem może z 3 razy w śpiworze), dwie koszulki termoaktywne, coś z długim rękawem, długie i krótkie spodnie, bielizna, ręcznik, sandały, ewentualnie kurtka. Ważne by zabrać coś na komary.
Z przewodników to wielkiego wyboru w Polsce nie ma. Na Nepal polecam "Himalaje Nepalu" Janusza Kurczaba - bardzo dobry!
Najważniejsze... ile??!!
Najtrudniejszy temat na koniec.
Cały mój wyjazd dwumiesięczny kosztował ok. 6000 zł.
W tej cenie jest zawarty bilet lotniczy, ubezpieczenie, dojazdy do Wawy po wizę, zakupy pierdół na wyjazd i wydatki na miejscu. Czyli całkowity koszt wyjazdu.
Cena ta nie uwzględnia sprzętu potrzebnego na trekking, ponieważ jest to każdego indywidualna sprawa, co ma na stanie posiadania.
Wydatki na miejscu
Przez dwa miesiące wydałem na miejscu 1100$. Oczywiście można było wydać mniej. Ceny sprzętu i ciuchów w Nepalu są jednak tak nieporównywalnie niskie w stosunku do cen w Polsce, że nie potrafiłem się oprzeć i wydałem na to prawie 200$! Gdyby więc skupić się tylko na wyjeździe a nie na zakupach, to spokojnie można było wydać 800$.
Zatem jeśli ktoś planuje wyjazd do tych krajów, to musi liczyć, że wyda tam średnio ok. 1200 zł na miesiąc. Jest to kwota, która spokojnie pozwoli nam na normalne podróżowanie, zwiedzanie itp. Powinno też starczyć na kupienie od czasu do czasu jakiejś pamiątki lub ciuszka ;-)
Absolutnym minimum wydaje mi się 1000 zł miesięcznie, ale to już na sporej żyle, a chyba nie o to chodzi, jeśli jedziemy w taką wymarzoną podróż.
Uważam, że na taki dwumiesięczny wyjazd najlepiej zarezerwować sobie 1000$ i nie liczyć każdej rupii. W razie czego można zabrać kartę kredytową. W większych miejscowościach są dostępne bankomaty.
Oczywiście kto ile wyda, to jest każdego indywidualna sprawa, dlatego po każdym dniu pisałem na co wydałem kasę, aby można się było zorientować, czy ktoś wyda więcej czy mniej. Jakby się przecież uprzeć to można wydać i 2000$ w dwa tygodnie.