DZIEŃ VII
Sybin-Kluż-Sighisoara
Nad samym ranem wysiadamy w Teius. Mamy tu przesiadkę na pociąg do Klużu, jednak mamy jeszcze sporo czasu. Na dworcu był kran z wodą, także poszliśmy się umyć. Zobaczył nas jakiś koleś i na migi pokazuje nam, żebyśmy nie pili tej wody bo jest brudna. Przy okazji pyta nas: "Dusz?? Dusz??". Czy aż tak śmierdzimy, że ludzie z ulicy karzą nam wziąć "prysznic?" ;-) Tylko o co mu chodzi z tym "duszem"? Michał zostaje, a mnie Rumun prowadzi do jakiegoś budynku kolejowego. Wprowadza mnie do łazienki i pokazuje prysznic. Cały czas nawija po rumuńsku, ale mówił chyba coś w stylu: "zapraszam szanownych panów do odświeżenia się w moich skromnych progach" ;-) Skoro tak nalegał, to spoko! Ładujemy się z tobołami do niego. Był to jakiś budynek socjalny dla mechaników kolei, w środku było coś jak świetlica, pokój z wielkim silnikiem od lokomotywy, no i oczywiście "dusz". W tym czasie co ja się kąpałem, nasz dobroczyńca dyktował Michałowi interesujące nas połączenia kolejowe, pomiędzy Klużem, Sighisoarą, Braszowem i Suceavą. Potem zmiana, Michał pod prysznic a ja na dyskusje do kolejarza. Pan opowiedział mi, w swoim języku, historię tego silnika od lokomotywy (czechosłowackiej firmy Skoda), a później poczęstował samorobnym winem (było w butelce od wody mineralnej). Każdy z nas gadał w swoim języku, a jednak udało nam się jakoś dogadać. Facetowi chyba fajnie się z nami gadało, bo wziął ode mnie adres. Michał później się śmiał, że koleś do mnie przyjedzie z całą swoją familią ;-) W podziękowaniu daliśmy mu fajki, kupione wcześniej na Ukrainie. Teraz czyści i pachnący ruszamy na podbój Transylwanii.
Przed południem jesteśmy w Klużu (Cluj-Napoca). Jest to niepisana stolica Transylwanii. Miasto jest dosyć duże (320 tys. mieszkańców), ale można je stosunkowo szybko zwiedzić. Wszystkie główne atrakcje miasta zlokalizowane są niedaleko siebie (kościół św. Michała, bulwar Eloirol, Prawosławna Cerkiew Katedralna). Michał chciał jeszcze zobaczyć ogród botaniczny. Jest on położony spory kawałek od centrum i w dodatku słabo oznaczony, toteż trochę czasu minęło zanim go odnaleźliśmy. Podczas zwiedzania ogrodu, Michała znów dopadają "problemy sercowe". Może to efekt przepracowania, ciągłego wyścigu szczurów, stresu, pogoni za sukcesem? ;-) Całe zwiedzanie miasta, z dojściem na dworzec i z przerwą na obiad (napój truskawkowo-bananowy i herbatniki) zajęło nam 3,5h.
Pociągiem wracamy do Teius. Przy okazji zauważamy jak za bilety płacą Cyganie. Oni zawsze podróżują w licznej grupie. Podchodzi do nich kanar, jedna wytypowana osoba daje mu zwitek banknotów za wszystkie osoby, a ten nawet nie przelicza, tylko odchodzi.
W Teius wyciągamy kasę z bankomatu i ruszamy pociągiem do Sighisoary. Dojeżdżamy na miejsce późnym wieczorem, ale miasto jest na pełnych obrotach. Właśnie odbywa się trzydniowy średniowieczny festiwal. Wszędzie mnóstwo ludzi, ulicami chodzi się jak w pochodzie. Dookoła muzyka, odbywają się koncerty, w barach nie ma ani jednego wolnego miejsca. Wygląda jakby połowa Rumunii się tu zjechała. Na dworcu dostajemy reklamę kempingu, z którego postanawiamy skorzystać. Rozbijamy się na polu niedaleko odkrytego basenu. Jesteśmy zmęczeni i niewyspani, więc muzyka i krzyki zupełnie nam nie przeszkadzają w szybkim zaśnięciu.
Wydatki:
Teius:
- 1 paczka fajek za "dusz"
Cluj Napoca:
- ogród botaniczny - 8 lei
- napój truskawka i banan 2l - 3,6 lei
- herbatniki - 0,8 lei
- ciastka 2 x 1,4 = 2,8 lei
- woda - 1,8 lei
- przejazd Cluj - Teius 6,70 x 2 = 13,40 lei
Teius:
- bankomat - 20 lei
- woda - 2,20 lei
- przejazd Teius - Sighisoara 2 x 8 = 16 lei
Sighisoara:
- bankomat - 40 lei
- nocleg na polu namiotowym - 2 x 10 = 20 lei