DZIEŃ X
Czerniowce-Lwów-Gdynia
O 3.25 jesteśmy we Lwowie. Trzeba jakoś przeczekać do bardziej cywilizowanych godzin. Idziemy z wcześniej poznanymi dziewczynami na kawę. Po kilku godzinach spędzonych na bezproduktywnym ględzeniu, one ruszają do marszrutki na granice do Medyki, a my jeszcze chcemy wejść na wzgórze zamkowe i zobaczyć panoramę Lwowa o poranku, a także zwiedzić Cmentarz Łyczakowski i Orląt Lwowskich. Zanim dostaliśmy się na cmentarz to minęło trochę czasu. Najpierw pojechaliśmy złym tramwajem w złą stronę i wywiózł nas na peryferia miasta. Jak już udało nam się znaleźć nekropolię to okazało się, że za wstęp się płaci, a my nie mieliśmy już kasy (chcieliśmy wymienić później, bo rano jeszcze kantory były pozamykane). W pobliżu nie było żadnego punktu wymiany, także trzeba było znowu wracać do centrum, by za chwilę jechać z powrotem na cmentarz. Udało nam się kilka razy trafić na ten sam tramwaj, więc jak kasjerka w środku nas po raz kolejny zobaczyła na tej trasie to nie posiadała się ze śmiechu ;-)
W drodze powrotnej na dworzec, gdzie znajdują się busy na granicę, napotkaliśmy jeszcze saturator, któremu nie mogliśmy się oprzeć ;-) Zanim wyjechaliśmy z Lwowa, kupiliśmy jeszcze po wagonie papierosów, aby zmniejszyć trochę koszty podróży. Wagon kosztuje ok. 16 zł, a zaraz za granicą można go sprzedać za dwa razy więcej. Różnica starcza na dwa bilety z Lwowa do Czerniewic, albo można się najeść do syta na Ukrainie, zawsze to parę groszy.
Na granicy tłok, pełno mrówek. Załatwiliśmy z kolesiem ze straży granicznej, żeby nas przepuścił bo inaczej nie zdążymy na pociąg do Gdyni. Sprawdził paszporty, czy na pewno nie jesteśmy tutejsi i nas wpuścił. Ludzie się trochę burzyli, ale przynajmniej będziemy spokojnie na czas. Celnik jak usłyszał, że mamy po wagonie papierosów na głowę zapytał zdziwiony: "Tylko??!!" i machną ręką.
W Przemyślu kupujemy bilet do Gdyni i w ten sposób kończy się nasza podróż. Fogary nas pokonały. Nie daliśmy rady zdobyć Moldoveanu, jednak wracamy z podniesionymi głowami. Broni nie składamy, już w drodze do domu planujemy rewanż i kolejny wypad w Fogary, w którym pokonamy to pasmo. Mimo tego niepowodzenia, naszą podróż uznajemy za udaną. Jak śpiewa Kabaret Moralnego Niepokoju:
Tu ktoś powiedzieć mógłby "co za pech"
Lecz jaka piękna tragedia
no jaka piękna tragedia
jaka piękna tragedia, ech!
Wydatki:
Lwów - wydaliśmy 15 euro za wszystko (tyle wymieniłem w kantorze):
- przejazdy tramwajami na cmentarz
- woda
- bułki
- ciastka
- saturator
- napoje
- 2 wagony L&M - ok. 50 hr
- marszruta na granice - 20 hr (2hr wziął za bagaż)
- przejazd Medyka - Przemyśl - 4 zł
- przejazd Przemyśl - Gdynia - 77 zł
WYDATKI RAZEM:
125$ + 15euro + 250 zł z bankomatu + 100 zł (na hrywny) + 154 zł (za bilety PKP) = 948 zł
Na 1 osobę:
474 zł - minus fajki, które przywieźliśmy, czyli jakieś 440 zł ;-)