Geoblog.pl    radek    Podróże    Za Was, za nas, za priekrasnyj Kawkaz    Kijów-Tbilisi
Zwiń mapę
2009
02
sie

Kijów-Tbilisi

 
Gruzja
Gruzja, Tbilisi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2452 km
 
2 sierpień 2009

O 5:45 wylatujemy do Tbilisi. Jestem tak śpiący, że zasypiam w samolocie jeszcze przed startem, a budzę się dopiero przed lądowaniem. Jednak Ania w czasie mojej drzemki, zza okna samolotu dojrzała coś, co jako jedyne w pobliżu przebijało warstwę chmur. Dobry zoom i… tak! To Elbrus! Najwyższy szczyt Europy, który znamy z perspektywy patrzenia nań z dołu, a nie z góry.

W Tbilisi jesteśmy o 9.20. Po odprawie dostajemy ulotkę informacyjną o dawno u nas już zapomnianej świńskiej grypie. Na lotnisku jest kantor i bankomat, także uzbrojeni w gruzińskie „lari” idziemy szukać transportu do miasta (1lari=1,8PLN). Taksówkarz proponuje nam kurs za 15 lari, co nie jest zbyt wygórowaną sumą. Lucek zrozumiał jednak, że to jest 15 lari za osobę, więc wybraliśmy podjeżdżający właśnie autobus. W środku okazało się, że bilety kupuje się w automacie, który jest jednocześnie kasownikiem. Niestety działa on tylko na drobniaki, więc ten dość spory kawałek do miasta przejechaliśmy na gapę.
Wysiadamy w okolicy centrum. Myśleliśmy, że na przystanku będą jacyś naganiacze z ofertą noclegową, ale nic z tego. Zdecydowaliśmy się zadzwonić do Iriny (Irina Dżaparidze, ul. Ninoszwili 19b), miejsca polecanego przez nasz przewodnik. Ten adres przewijał się też na różnych forach i relacjach z Gruzji, więc wiedzieliśmy, że to sprawdzone miejsce. Niestety, nie znając topografii Tbilisi, a także tego że w tym mieście świetnie funkcjonuje metro, postanowiliśmy dojść do Iriny na piechotę. A był to niemały kawałek. Wartość wypitych napoi podczas tego marszu z pewnością była większa niż koszt biletów na metro, nie wspominając już o czasie jaki trzeba było poświęcić. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest przedostanie się ulicą Baratashvili, na której zatrzymuje się autobus z lotniska, na Plac Swobody (Tavisuplebis Moedani), w pobliżu którego jest stacja metra o tej samej nazwie. Hotel Iriny znajduje się niedaleko stacji Mardżanishvili.

Kilka słów o metrze.
Jego budowę rozpoczęto w 1966 roku w ramach planu, który zakładał, że każde miasto Związku Radzieckiego o liczbie mieszkańców powyżej 0,5 mln, powinno posiadać metro. Tbilisi było czwartym takowym miastem, po Moskwie, Leningradzie (Petersburgu) i Kijowie.
Bilet kupuje się w kasie i kosztuje 0,40 lara. Jest ważny tak długo, aż nie wyjdziemy na powierzchnię. Zatem jeśli korzystamy z kilku linii metra (są 3) i przesiadamy się w trakcie naszej podróży, to nie musimy kupować następnego biletu. O ile wszędzie w Gruzji napisy są tylko w ichniejszym alfabecie, to na peronach są tablice z rozpiską poszczególnych stacji w alfabecie łacińskim. Bardzo to ułatwia orientację, bo czasami można przez przypadek pojechać w przeciwnym kierunku.

Dochodzimy pod wskazany adres. Stara willa i żadnych znaków, że w tym miejscu znajduje się jakieś miejsce do spania. Kręcimy się chwilę po podwórku (Grzegorz nawet wszedł w kupę), po czym decydujemy się wejść do willi. Parter-nic, pierwsze piętro-nic, drugie piętro… no i jest! Mała kartka z napisem „Irina Hotel”! Wita nas sama właścicielka, czyli kobieta słusznych rozmiarów – Irina. Siedzi w fotelu, ze swoją nieodłączną komórką w dłoni, przez którą potrafi załatwić wszystko. Nieprzypadkowo przypomina nam to sceny z „Ojca Chrzestnego”. Sam „hotel” to schronisko o klimacie typowym dla podobnych miejsc na całym świecie. Jest tu wiele różnych narodowości (dominują Żydzi i Polacy), wiele dzieci-kwiatów, starszych, młodszych, nawet całe rodziny z małymi dziećmi. Są tutaj dwie kuchnie, kilka łazienek z prysznicem, oraz chyba z 6 pokoi z łóżkami piętrowymi. W głównym holu, który jest wystrojony flagami różnych krajów, znajduje się komputer z dostępem do internetu. Niestety, dostanie się do niego graniczy z cudem, ponieważ ciągle ktoś przy nim siedzi. A już zupełnie przeginają Żydzi, którzy bez tego medium nie mogą chyba żyć. Gwarno, tłoczno, więc jeśli ktoś szuka ciszy i spokoju to nie u Iriny.

Resztę dnia spędzamy w podgrupach. Agata, Ania, Grzegorz i Łukasz odpoczywają w hotelu a nasza trójka idzie poszwędać się po okolicy. Wieczorem prosimy Irinę, żeby nam załatwiła transport do Kazbegi (od niedawna Stepancminda, ale ciągle bardziej popularna jest stara nazwa).



Wydatki:
1,5 GEL – napój
10 GEL – obiad
0,7 GEL – lody
1 GEL – cola 0,5l
2x1 GEL – woda
20 GEL - nocleg
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Radek
Radek - 2009-12-27 14:15
Alternatywa dla noclegu u Iriny:
Dodo's Homestay
ul. Marjanishvili 38
 
obat herbal
obat herbal - 2015-10-03 06:14
<a href="http://ginkgobiloba.web.id/cara-ampuh-mengobati-mata-katarak-secara-alami/">Cara ampuh untuk mengobati mata katarak</a>
<a href="http://ginkgobiloba.web.id/obat-untuk-menyembuhkan-mata-minus-dan-silinder/">Obat Mata Minus Dan Silinder</a>
<a href="http://ginkgobiloba.web.id/nyeri-perut-dan-pinggang-karena-pendarahan-kanker-serviks/">nyeri pinggul dan pinggang karen kanker serviks</a>
<a href="http://ginkgobiloba.web.id/obat-jelly-gamat-beli-dimana/">obat jelly gamat gold g dimana?</a>
<a href="http://ginkgobiloba.web.id/cara-mengobati-nyeri-pipis-karena-sakit-ginjal/">cara mengobati nyeri pipis karena sakit ginjal</a>
<a href="http://ginkgobiloba.web.id/nyeri-pasca-operasi-usus-buntu/">nyeri pasca operasi usus buntu</a>
<a href="http://ginkgobiloba.web.id/obat-pengganti-ace-maxs/">obat pengganti ace maxs</a>
 
 
radek
Radek Lange
zwiedził 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 154 wpisy154 34 komentarze34 997 zdjęć997 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
30.07.2009 - 24.08.2009
 
 
23.03.2009 - 03.04.2009
 
 
29.08.2008 - 09.09.2008