DZIEŃ III
Sebeşu de Sus-przełęcz Suru (1980 m)
Wstajemy o 6.00. Okazało się, że rozłożyliśmy się na jakimś rżysku i świeżo skoszona słoma przedziurawiła nam karimaty a także powbijała się w śpiwory. Małżeństwo rolników właśnie wjeżdża wozem na pole, na którym spaliśmy i zabierają siano. Wychodzimy na szlak, zanim oni dojdą do naszego stogu. O 8.10 ruszamy. Po 20 min. jesteśmy w niezwykle malowniczej wiosce Sebesu de Sus. Za wioską szlak prowadzi już w górę wśród lasu (8.53) - całkiem ładne podejście.
I przerwa - 9.32 - 9.45
II przerwa 10.40 - 11.00
III przerwa - 11.30 - 11.45
IV przerwa 12.25 - 13.05 (woda)
W Cabana Suru jesteśmy o 13.15. Widok niezbyt ciekawy. Spalone schronisko, a wokoło śmieci. Myjemy się, stawiamy palnik i robimy obiad - ryż z mandarynkami... pycha!! ;-) Po zjedzeniu słusznej racji, robimy sjestę. Słońce ładnie świeci, leżymy najedzeni... za Chiny nie chce się nam iśc dalej ;-) W końcu, w wielkich bólach, ruszamy. Siedzieliśmy tu dłużej niż planowaliśmy... równe 3h!! Zaraz za Suru zaczyna się mordercze podejście. Przy Gorganu (1840 m) robimy przerwę (17.15-17.35). Zaczynają się fajne widoczki. Po chwili gubimy szlak i tracimy trochę czasu na znalezienie jakiejkolwiek ścieżki. O 18.50 dochodzimy do celu dzisiejszego dnia - przełęczy Suru (1980 m). Po obu stronach przełęczy super widoczki. Jest tu sporo miejsca do rozbicia namiotu. Oprócz nas jest tu też dwóch Rumunów. Wsuwamy kaszkę dla dzieci, Michał zmienia mi opatrunek i lulu ;-)