W Tomaszowie jesteśmy o 5.15 (mały poślizg). Decydujemy, że nie ma większego sensu kłaść się na godzinę spać, bo będziemy tylko bardziej zaspani. Roman serwuje nam śniadanie (pyszny żurek jego żony), bierzemy prysznic, pakujemy się i o 8.10 wio do Krakowa, gdzie po 10.00 miał być Lucjan.
10.45 – Kraków (687 km). Zabieramy Lucjana i o 12.20 ruszamy dalej na południe.
16.00 – Bukowina (823 km) – tankowanie (35l → 133 zł)
16.15 – Granica Jurgów
16.30 – Zatrzymujemy się na kultowy na Słowacji „wyprazany syr” (15 zł) i o 17.15 ruszamy w stronę granicy z Węgrami.
20.00 – granica słowacko-węgierska (chyba Abovce-Banreve) (1004 km), dalej przez Miszkolc i Debreczyn do Rumunii.
23.15 – granica węgiersko-rumuńska (Biharkeresztes-Oradea).
Rumunia od 1 stycznia 2007 roku jest członkiem Unii Europejskiej. Przetestowałem wszystkie granice i spokojnie można jechać do Rumunii tylko z dowodem osobistym. Na żadnym przejściu nie było kolejek i nie robiono nam żadnych problemów, a jedynym odstępstwem od tej reguły była granica słowacko-węgierska kiedy to poproszono nas o dowód rejestracyjny samochodu. Jak więc widać… Europa :-)
Po wjechaniu do Rumunii jazda samochodem nie dostarczała nam już tyle przyjemności. Przede wszystkim ze względu na kiepski stan dróg. Poza tym różnego rodzaju serpentyny oraz odcinki z ruchem wahadłowym (widać sporo remontów na drogach) skutecznie nas spowolniły. Po przekroczeniu granicy przejechaliśmy 182 km w czasie prawie 4 godzin! W dodatku byliśmy już trochę zmęczeni – ja i Michał nie spaliśmy już od ponad 40 godzin, więc dalsza droga, tym bardziej w nocy, nie miała sensu. Po przejechaniu 1394 km, o godzinie 3.20, wyszukaliśmy jakieś polanę, na której się rozbiliśmy.