Dziś ogromne zaskoczenie, gdyż budzimy się bardzo wcześnie rano – jeszcze przed 7.00!! Ze schroniska wychodzimy o 8.30, gdy reszta Polaków dopiero zaczęła wstawać. Żegnamy się i szybko schodzimy w dół, ponieważ chcemy jak najszybciej wyjechać z Victorii i zobaczyć w drodze powrotnej trasę transfogaraską i zamek Jana Hunyadyego w Hunedoarze.
Do Victorii przychodzimy o 11.30. Szybkie przepakowanie i mycie u naszych gospodarzy. Za okazałą nam pomoc zostawiliśmy im równowartość 50 zł. Facet był tak nam wdzięczny, że aż miał łzy w oczach! Na koniec wymieniamy się z nimi adresami i serdecznie żegnamy. Niesamowicie mili ludzie!
Czas przejścia: Turnuri-Victoria 3:00
O 13.15 wyjeżdżamy z Victorii i jedziemy zobaczyć szosę transfogaraską. Jest to jedna z najwyżej położonych dróg w tej części Europy i przebiega przez główną grań Gór Fogaraskich. Patrząc się na mapę, nie możemy zrozumieć jaka była przyczyna budowy tej trasy. Przebiega ona zupełnie „bez sensu”! Nie łączy żadnych dużych miast, nie leży na żadnym szlaku handlowym. Później się dowiadujemy, że trasa została wybudowana przez Nicolae Ceauşescu po wydarzeniach tzw. praskiej wiosny z 1968 roku. Ten dyktator obawiając się podobnych wydarzeń w Transylwanii, podjął decyzję o wybudowaniu drogi, którą będzie mógł szybko przerzucić wojska na drugą stronę Karpat. Droga jest praktycznie bezużyteczna, gdyż oficjalnie otwarta jest tylko przez 3 m-ce w roku, od 15 czerwca do 15 września. Jednakże nierzadko i w tych terminach bywa nieprzejezdna.
Jeszcze dobrze nie wjechaliśmy na szosę transfogaraską, a przed nami na drodze wielka kupa gruzowiska, oderwanego od skalnej ściany. Gdy chcieliśmy już zawracać, podjechał do nas koleś na motorze, Polak oczywiście, i powiedział żeby ominąć gruzowisko i jechać dalej. Droga jest i tak wyżej nieprzejezdna, ale warto podjechać bo widoki są super. Tak też zrobiliśmy. Co chwilę trzeba było zwalniać, bo na ulicy leżały góry śniegu. W pewnym momencie, wielkie zwalisko śniegu skutecznie nas zablokowało i dalej już jechać nie mogliśmy. Zaparkowaliśmy na trasie samochód i poszliśmy się przejść. Przy okazji spotkaliśmy grupę Polaków, którzy jechali tą trasą na rowerach. Widoki fajne, ale patrząc na ten nikomu nieprzydatny pomnik socjalizmu, odnosiliśmy tylko wrażenie „bezsensowności” tej inwestycji.
Na koniec zrobiliśmy sobie zdjęcia na skalnej ścianie przy drodze. Lucjan wspiął się na nią w klapkach a ja na boso :-) W moim przypadku, fajną fotkę o mało nie przypłaciłem utratą głowy. Przy schodzeniu, kamlot którego się trzymałem, zaczął się obrywać i nieuchronnie spadał mi na czerep. Jakimś dziwnym fartem minął minimalnie i spadł mi na rękę, rozcinając tylko trochę przedramię. Dostałem dobrą nauczkę. Za to fotka wyszła fajnie :-)
O 17.25 przyjeżdżamy do Sybina (114 km) by wymienić pieniądze na paliwo i jakieś małe zakupy. Wymieniamy już po normalnym kursie 1$=2,4 lei. Tankujemy 36,5 l ropy za 110 lei (3,02 lei/litr, czyli 3,50 zł/litr).
Kolejny przystanek to prawie 80-tysięczna Hunedoara. Leży ona trochę na uboczu, zatem droga nie jest najlepsza. W mieście tym znajduję się ponoć najpiękniejszy zamek w Rumunii – XV-wieczny zamek Jana Hunyadyego, symbol węgierskiego panowania w Siedmiogrodzie. Jednak rozwój miasta następuje po rewolucji przemysłowej, gdy w Hunedoarze założono pierwszą hutę żelaza. W czasach Nicolae Ceauşescu okolice miasta przekształcono w wielki kombinat górniczo-hutniczy, który swoimi rozmiarami straszy wjeżdżających do miasta. Fabryka jest przerażająco wielka i stanowi świetny dowód na to, że industrializacja była najważniejszym elementem poprzedniego systemu. Do Hunedoary (250 km) przyjeżdżamy o 20.25. Zamek nie jest oznaczony, zatem trochę trwało zanim do niego dojechaliśmy. Niestety był już zamknięty, więc mogliśmy go podziwiać tylko z zewnątrz. Budowla w sumie fajna, no ale na kolana nie rzuca. Malbork to to nie jest :-) Poza tym okolica, w której znajduje się ten zabytek, pozbawiona jest raczej średniowiecznego ducha. Przy samym zamku znajduje się fabryka metalurgiczna, a w odbiegających od niego uliczkach jest mnóstwo magazynów, fabryka mebli i jakieś kominy. Biorąc pod uwagę trudności komunikacyjne, jeśli ktoś nie dysponuje własnym środkiem transportu, atrakcja Hunedoary nie jest zbytnio warta polecenia.
O 21.15 wyjeżdżamy z Hunedoary i o 1.00 jesteśmy na granicy z Węgrami. Drogi rumuńskie nas wykończyły, dobrze że to już koniec!
W okolicach Debreczyna należy uważać na drogowskazy. Michał się pomylił i zamiast na Hajdúböszörmény, pojechał na Hajdúszoboszló, a to przecież zupełnie w inną stronę, no i zmarnowaliśmy trochę czasu :-)