Geoblog.pl    radek    Podróże    Dotknięcie Dziewczęcych Piersi    Dniepropietrowsk-Piatigorsk
Zwiń mapę
2007
07
sie

Dniepropietrowsk-Piatigorsk

 
Rosja
Rosja, Piatigorsk
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2345 km
 

7 sierpień 2007
Dniepropietrowsk-Piatigorsk


O 5.16 jesteśmy w Dniepropietrowsku. Ciągle mam trudności z wymową tej nazwy, ale ambicja nakazuje mi ciągle ćwiczyć. Mamy niecałe 3h do naszego pociągu do Mineralnych Wód. Plan jak zwykle ten sam – plecaki do przechowalni i zwiedzanie. Przed przyjazdem tutaj, nie miałem bladego pojęcia o istnieniu tego miasta. A teraz okazuje się, że Dniepropietrowsk (uwielbiam tą nazwę) ma być jednym z miast goszczących Euro2012!

Jak zwykle dworzec robi wrażenie. Jest to chyba jedyna część ukraińskiej infrastruktury, która nie wymaga remontu przed Euro 2012. Przed dworcem socrealistyczny plac. Idziemy przed siebie. Natrafiamy na pomnik – Karol Marks stoi na skrzyżowaniu ulic i palcem wskazuje właściwą drogę ludowi. O dziwo, jest to też kierunek, który my obieramy! Skoro Karol tam pokazuje to musi tam być jakieś coś :-) Spacerujemy szerokim prospektem Marksa (a jakże by inaczej). Miasto nie robi na nas pozytywnego wrażenia. Nie doszliśmy pewnie do centrum, ale wystarczyło nam to co zobaczyliśmy. Po ok. godzinie zdecydowaliśmy się wracać. Może to dlatego, że było pochmurnie, ale to miasto wydawało się przygnębiające. Prospekt Marksa to aleja z zabudowaniami typowymi dla realizmu socjalistycznego. Wszędzie szaro, nudno. Jakiś teatr z sierpem i młotem, jakiś dom sojuza, jakaś fabryka betonu na środku ulicy. Robimy zapasy na drogę w jakimś większym sklepie i uciekamy z tego smutnego miejsca. Przed nami konkretne wyzwanie – prawie 20 godzin w pociągu!

O 8.00 wyjeżdżamy z Dniepropietrowska (po kilku godzinach w tym mieście i wplatanie tej nazwy w co drugie swoje zdanie, udaje mi się już wymawiać bez problemu). Od tego momentu czas płynie wolniej… znacznie wolniej…

Mamy trzy miejsca w trzech różnych przedziałach, ale udaje nam się pozamieniać z innymi podróżnymi i jedziemy razem w jednym. Mija któraś tam z kolejnych godzin. Upał straszny. Nuda. Nie wiemy co ze sobą robić. Kolejne godziny i kolejne litry potu. Nie robimy nic, a kleimy się do wszystkiego. Ja i Lucjan jedziemy w sandałach, Roman wolał buty i teraz ma w nich bagno. Co jakiś czas biega myć nogi do łazienki :-) W sumie dobry sposób żeby się ochłodzić, ale niestety po południu w naszym wagonie kończy się woda w toalecie… W trakcie robienia nic i już świrowania z powodu upału, słyszymy ojczystą mowę na korytarzu. Pewnie mamy urojenia… ale nie! Przychodzi Roman i mówi, że obok nas jadą Polacy! To Beata i Michał z Katowic. Michał jedzie po raz trzeci zdobywać Elbrus (dotychczas mu się to nieudało). Co za miła niespodzianka, to teraz możemy się pocić w pociągu razem.

Przed granicą mamy lekkiego pietra. Michał mówi, że Rosjanie mogą żądać voucherów, których nie mamy bo zostały złożone w ambasadzie wraz z wnioskiem wizowym. Poza tym Lucjan słyszał jak Rosyjscy celnicy zrobili Polakom dokładną rewizję plecaków i przyczepili się do butli z gazem! Także dzieją się tu różne jaja, a pewnie zawsze chodzi o to samo… dzięgi.

Najpierw przychodzą Ukraińcy – zero problemów. Za ok. godzinę wchodzą Rosjanie. Zaraz się okaże... Najpierw biorą paszporty, za chwilę oddają… ale nie nam. No to zaczęły się fantazje, co to teraz nam wymyślą. Za chwilę wchodzi koleś, oddaje paszporty, życzy dobrej podróży, pociąg rusza… Wszyscy w szoku. Jak to tak? Tak bez niczego? Tak po prostu jesteśmy już w Rosji? Żadnych problemów? Aż dziwne!

Przestawiamy zegarki o kolejną godzinę do przodu i jedziemy dalej… nuda… jakiś cinkciarz chodzi po pociągu i wymienia walutę… znów nic się nie dzieje…

Na jednym z dworców przed Rostowem można było na chwilę wyjść z pociągu, kupić gruszki, jabłka, rybę suszoną, lub coś do picia. Przy okazji dowiadujemy się jaka jest temperatura na zewnątrz. Dworcowy, elektroniczny termometr wskazywał +45°C!! Roman kupuje ryby suszone. Zasmrodził nimi cały przedział! Po skosztowaniu tego specjału zdecydował się jednak oddać te ryby jakimś Ukraińcom z innego przedziału.

Po tak wyczerpującym robieniu nic, zasypiamy. Musimy wypocząć bo po 3.00 pobudka.




Wydatki:
64 hr – zakupy (parówki – 8hr, wody, sok, ser, jogurty)
1,10 hr – chleb
3 hr – rogale
2,55 hr – bułki z makiem (po 0,85hr)
9 hr – herbaty z pociągu
8 hr – 2 piwa
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
radek
Radek Lange
zwiedził 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 154 wpisy154 34 komentarze34 997 zdjęć997 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
30.07.2009 - 24.08.2009
 
 
23.03.2009 - 03.04.2009
 
 
29.08.2008 - 09.09.2008