8 sierpień 2007
Piatigorsk – Neutrino
Dogadujemy się z kierowniczką wagonu i zamiast do Mineralnych Wód, jedziemy kilkanaście kilometrów dalej do następnej stacji – Piatigorsk. Jest jeszcze ciemno, wszystko pozamykane. Nie mamy gdzie wymienić dolców. Na dworcu znajdują się bankomaty, ale nikt z nas nie spodziewał się w tym miejscu tej zdobyczy kapitalizmu i niestety karty zostały w Polsce. Udaje nam się znaleźć „marszrutkę” do Nalczyka, której kierowca zgadza się nas zabrać za 20$. Generalnie jest to ewenement, bo jak się później okaże, Rosjanie raczej nie godzą się na zapłatę za swoje usługi w walucie innej niż rubel.
Po drodze, w okolicy miejscowości Baksan, po raz pierwszy widzimy zaśnieżony Elbrus. Po kilku godzinach jazdy, dotarliśmy na dworzec autobusowy w stolicy Kabardyno-Bałkarii - Nalczyku. Musimy tutaj załatwić dwie sprawy. Po pierwsze, Elbrus znajduje się w strefie nadgranicznej z Gruzją i każdy turysta musi uzyskać pozwolenie na poruszanie się w tym rejonie. Po drugie, trzeba wymienić kasę, bo nie mamy nawet na miejski szalet. Miejscowi taryfiarze wytłumaczyli nam gdzie możemy uzyskać zgodę na poruszanie się w strefie nadgranicznej. Podobno w mieście znajdują się dwa punkty, w których można ją dostać. Jeden jest darmowy, w drugim trzeba coś płacić. Oczywiście wybieramy ten pierwszy :-) Beata i Michał idą zbadać sprawę z pozwoleniami, ja z Lucjanem idę do centrum wymienić kasę, a Roman został pilnować bagaży. Centrum jest oddalone o ładny kawałek drogi od dworca autobusowego. Trochę na czuja, ale w końcu udaje nam się dojść do miejsca, które umownie można nazwać „centrum”. Najważniejsze, że jest punkt wymiany waluty i w pobliżu miejski bazar, w którym zaopatrujemy się w prowiant (owoce, kiełbasa i chleb). Owoce są dosyć drogie. Po powrocie do naszej bazy, którą od kilku godzin jest „awto-wagzał”, dowiadujemy się, że musimy napisać podanie do pułkownika Alienki, w trzech egzemplarzach i w dodatku w bukwach. Na szczęście Michał został kiedyś dostatecznie zindoktrynowany i bardzo dobrze włada językiem Breżniewa, co niewątpliwie ułatwiło załatwienie formalności. Szczęście, że nie jesteśmy w Chinach, bo pisanie podania w „krzaczkach” zajęłoby nam z dwa tygodnie :-)
Z Nalczyka jedziemy do miejscowości Neutrino. Michał ma tam namiar na kolesia, który posiada kilka mieszkań i wynajmuje je turystom (oczywiście na czarno). Po drodze następuje pierwsze rozczarowanie. Widoki na góry może i ładne, ale cały krajobraz szpecą mijane miejscowości. Tu chyba niewiele się zmieniło z poprzedniego systemu. No, może tylko niegdyś dobrze prosperujące fabryki, podupadły i w tej chwili pozostały po nich tylko ruiny. Miasteczka, najkrócej opisując, są po prostu brzydkie. Nie ma tu żadnych elementów jakiejś górskiej architektury. Ba, nie ma tu żadnej architektury, bo chyba nie można do niej zaliczyć betonowych klocków. Wszędzie stoją bloki, niektóre z nich pokryte grzybem, wiele mieszkań zamiast okien ma poprzybijane dykty. Wzdłuż drogi ciągną się kilometry żółtych rur gazowych, które ze względu na oszczędności, nie były schowane do ziemi. Całość dopełnia piękny pomnik głowy Lenina. Jakoś mało urokliwe miejsce. Nie tego się spodziewaliśmy.
Po kilku godzinach docieramy do Neutrino. Na początku nie wierzyłem, że w górskiej miejscowości mogą być bloki. A jednak! Neutrino jest w ogóle dość osobliwym miejscem. Niedaleko Rosjanie wybudowali obserwatorium neutrin (niewielkie cząstki elementarne o masie bliskiej zeru). Obserwatorium ulokowane jest pod jakąś górą, a dla jego pracowników wybudowano specjalnie miasteczko o oryginalnej nazwie. Neutrino to kompleks kilku obskurnych bloków, hangar, w którym śpią krowy, dwa sklepy i… koniec.
Wynajmujemy lokum. Mieszkanie, podobnie jak całe bloki, znacznie odbiega standardem od naszych, polskich „pudełek”. Największe problemy napotykamy w… kiblu (rury się zapychają, kłopoty ze spłuczką). Do tego gorąca woda, a raczej jej brak. To znaczy, według właściciela mieszkania, kiedy po odkręceniu kurka z gorącą wodą coś leci, to znaczy że woda gorąca jest. Jednak de facto, po odkręceniu tego kurka zawsze leciała zimna woda i za Chiny nie mogliśmy mu tego wytłumaczyć. Trudno, zimny prysznic to kolejne wyzwanie…
Wydatki:
20$ - przejazd Piatigorsk-Nalczyk (3 osoby + bagaż)
70$ - wymiana (1$=25,33 RUR)
35 RUR – banany
80 RUR – 3 jabłka
120 RUR – 3 nektarynki
60 RUR – parówki
16 RUR – 2 chleby
20 RUR – 2 wody
36 RUR – 3 placki z mięsem
10 RUR – woda 1,5l
30 RUR – 3 wody
60 RUR – 2 soki
30 RUR – 3 x kwas chlebowy
50 RUR – taxi do jednostki wojskowej (pozwolenie)
12 RUR – 2 bilety na marszrutkę w Nalczyku
300 RUR – przejazd z Nalczyka do Neutrino
120 RUR – zakupy w sklepie osiedlowym w Neutrino