31 lipiec 2009
Relację z podróży powinienem zacząć od 1 sierpnia, bowiem wtedy właśnie mamy wylot z Warszawy i wtedy to de facto rozpoczyna się nasza wyprawa. Nie mogę sobie jednak odmówić kilku zdań komentarza o naszym kochanym PKP, czyli Płać Kliencie i Płacz.
Jak jeżdżą pociągi w wakacje, to większość z nas wie, dlatego z premedytacją wybrałem jeden wcześniej, aby nawet w razie parogodzinnego spóźnienia, zdążyć na samolot. Jednak to co zobaczyłem na dworcu, przerosło moje wszystkie założenia.
23:25, czyli godzina odjazdu. Jestem na peronie z grupą ludzi i czekamy na pociąg. Spóźnienia są tak normalną rzeczą, że wszyscy bezstresowo oczekują przyjazdu. Po 15 min, zaczyna się gwar. Okazuje się, że nasz pociąg stoi na innym peronie (brak jakiegokolwiek komunikatu). OK, to jeszcze żaden dramat i można to zaliczyć do normy Polskich Kolei Państwowych. Na stacji stoi lokomotywa… No i wagonów bez liku. Wchodzę do pierwszego – ludzi pełno, okupują korytarz. Idę do następnego - pustawy… już mam nadzieję, ale niestety – kolonia. W kolejnym również kolonia, a później cała reszta zawalona. Na końcu pociągu stoi olbrzymia chmara ludzi. Podobno będą dostawiane wagony, więc każdy ma nadzieję na miejsce. Przerywa ją jednak bezlitosny kierownik pociągu. Z rozbrajającą szczerością oznajmił: „Proszę państwa, do naszego składu będą dołączone 3 wagony. Do pierwszego wagonu państwo nie wejdziecie, ponieważ jest już zarezerwowany dla kolonii, która we Władysławowie nie zmieściła się do pociągu. No i są jeszcze dwa wagony, które jadą z Łeby, ale do nich państwo też już nie wejdą, bo są przepełnione. Nic więcej już nie będzie doczepiane, ponieważ i tak mam dwa wagony ponad dopuszczalną wielkość składu i mógłbym w ogóle nie ruszać”. Po tym przemówieniu część osób poszło oddać bilety. Ostatecznie udało mi się znaleźć wolne miejsce, a większość osób siedziało na podłodze w przedziale towarowym.
W tym samym czasie Agata i Łukasz jechali do stolicy pociągiem z Katowic. U nich było podobnie. Ludzie poupychani nawet po kiblach, a jak podjeżdżali na dworzec to pasażerowie trzymali drzwi od wewnątrz, żeby nikt więcej nie mógł już wsiąść.
Wydatki:
52 PLN – bilet do Warszawy