6 sierpień 2009
Dziś robimy sobie odpoczynek. W końcu jest ładna pogoda, ale nie idziemy dalej, bo trzeba przyzwyczaić się do wysokości. W planach był krótki spacer gdzieś wyżej, ale ostatecznie nasze lenistwo wzięło górę. Nie to co Warszawiacy, którzy poszli wyżej – oczywiście nie regulując swojego rachunku.
Żółty namiot nudząc się przeokrutnie, wyciągnął szpej i zaczęliśmy przypominać sobie techniki wychodzenia ze szczelin. Później dołączył do nas Grzegorz i Agata z Łukaszem, więc rozpoczęliśmy szkolenie z węzełków. Nie wiedząc czemu Agata trochę zbladła na myśl o szczelinach. No, ale w końcu to dla naszego bezpieczeństwa. Podsumowaniem naszego szkolenia było stwierdzenie, że nie ma co się tego uczyć, bo jak ktoś wpadnie do szczeliny to pewnie i tak straci przytomność i zginie. Nie ma to jak pozytywne nastawienie grupy.
Wieczorem dostajemy informację, że facet który prowadzi schronisko schodzi w nocy na dół i niedługo przyjdzie jego zmiennik. Korzystając z okazji, że nikogo nie będzie, pakujemy nasz żółty namiot i ładujemy się do środka stacji meteo. W środku wcale nie jest cieplej niż w namiocie, ale ma to jeden zasadniczy plus. Chcąc wychodzić rano wyżej, nie musimy czekać na wyschnięcie namiotu i tracić czas na pakowanie. Możemy to zrobić wieczorem.
Nasz plan zakłada, że jutro rano idziemy wyżej i rozbijamy się na plateau, skąd będziemy atakować szczyt. Niemcy obrali trochę inną taktykę – wyjdą już w nocy, żeby od razu z meteo zdobyć szczyt i wrócić z powrotem do schroniska. Nie bacząc na to, że w stacji są ludzie, którzy potrzebują snu przed jutrzejszym marszem, około północy zjawia się głośna grupa Żydów. Lucek i Paweł mieli już styczność w górach z tą nacją i ostrzegali, że oni nie liczą się z innymi. Myślałem, że wyolbrzymiają, ale to co zrobiła ta grupa, skutecznie upewniła mnie, że to nie przypadek. Kto do cholery chodzi po górach z grającą komórką na szyi??!! Gdy weszli do stacji to pobudzili wszystkich. Nie dość, że zrobili kupę hałasu ciężkimi butami, to zaczęli trzaskać drzwiami, krzyczeć do siebie przez cały korytarz, a żydowska muzyka z komórek z pewnością drażniła nie tylko Niemców! Cud, że nie wybuchł żaden międzynarodowy konflikt, bo należały im się joby (i wcale nie jestem antysemitą – przyp. autora).