15 sierpień 2009
Dziś wybieramy się do „Dużego Wodospadu” zwanym też „Wodospadem Gurgeniani” (ok.14km w obie strony). Wyprawa ma nam zająć cały dzień, więc udajemy się do sklepu, żeby kupić prowiant. Ostrzeżeni o przeterminowanych artykułach, tym razem dokładniej przyglądamy się etykietom. Niestety, kiełbaski które niby były jeszcze dobre, czasy świeżości miały już za sobą. Zatem nawet sprawdzanie dat nie ustrzeże nas przed starym jedzeniem. Aż nie chce się myśleć z czego przygotowują posiłki w knajpach.
Aby wejść na szlak do „Dużego Wodospadu” trzeba dojechać do sąsiedniej wioski Gurgeniani, gdzie znajduje się wejście do parku. Udaje nam się znaleźć naiwniaka w mercedesie, który zawiezie całą naszą grupę na miejsce. Kierowca + 7 osób w „beczce” to jednak za dużo nawet jak na ten niezniszczalny samochód. Droga jest w opłakanym stanie, dziura na dziurze. Po którymś z kolei dobiciu zawieszenia na tych wertepach, kierowca nie wytrzymuje i wygania nas z samochodu. Ostatnie kilometry do parku musimy więc przebyć na piechotę.
Zaraz po wejściu do parku widzimy jakieś rury, a potem szeroki dukt. Okolica jakoś nie powala. Nawet z Pawłem dochodzimy do wniosku, że w naszym Trójmiejskim Parku Krajobrazowym są ładniejsze tereny. Jednak im dalej w las tym szlak robi się trudniejszy, a przez to bardziej atrakcyjny. W pewnym momencie nawet gubimy szlak i trochę czasu upływa zanim znowu wiemy jak iść. Większość drogi idzie się wzdłuż rzeki, którą co chwilę przekracza się po prowizorycznych mostach. Teren co chwilę się zmienia – od wysuszonych koryt rzek do wilgotnej „prekambryjskiej” dżungli. Przed samym wodospadem robi się bardziej stromo. Na szlaku pojawiają się drabiny, w niektórym miejscach korzenie drzewa tworzą wysokie schody. W końcu dochodzimy do „Dużego Wodospadu”, który w rzeczywistości nie jest wcale taki duży (ok. 40m) i jakoś nas nie urzekł. Od wejścia do parku minęło raptem 1,5h, zatem decydujemy się wejść na górę, gdzie rzeka zamienia się w wodospad i tam skonsumować śniadanie. Kilku młokosów stacjonujących w namiocie przy wodospadzie, przyniosło nam nawet wino do posiłku.
Trasa do „Dużego Wodospadu” okazała się bardzo malownicza i warto się nią przejść. Nie jest jakoś bardzo wymagająca jak nas ostrzegano. Podobno trzeba mieć wysokie buty, a ja przeszedłem całość w sandałach. Sam cel wycieczki jednak nie powala na kolana, a według zapewnień pana Jerzego, ta trasa jest o wiele ciekawsza od szlaku do „Małego Wodospadu”. Jeżeli faktycznie tak jest, to nie uważam żeby był jakikolwiek sens je zobaczyć. I tak już „Duży Wodospad” chwale trochę na wyrost.
Po powrocie do Lagodekhi zrobiliśmy zakupy na jutrzejszą wyprawę, a wieczór spędziliśmy z panem Jerzym, który raczył nas opowieściami z mchu i paproci.
Wydatki:
10,5 GEL - prowiant na trzy osoby (3,5 GEL – parówki; 1 GEL – 2 chleby; 0,5 GEL – 3 nektarynki; 1 GEL – woda; 4,5 GEL – serki)
1,3 GEL – taxi do Gurgeniani (razem 10 GEL)
2 GEL – taxi do Lagodekhi (razem 6 GEL – 3 osoby)
5 GEL – czeburek, wino, piwo
11 GEL – koszt prowiantu na jedną osobę na wyprawę do Jeziora Czarnych Skał (m.in. 1,5 GEL – puszka; 1 GEL – woda; 8 GEL – ser)
20 GEL - nocleg