Geoblog.pl    radek    Podróże    Za Was, za nas, za priekrasnyj Kawkaz    Lagodekhi-Gremi-Alawerdi-Ikalto-Telawi-Borżomi
Zwiń mapę
2009
19
sie

Lagodekhi-Gremi-Alawerdi-Ikalto-Telawi-Borżomi

 
Gruzja
Gruzja, Borjomi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3064 km
 
19 sierpień 2009

Rano przyjeżdża po nas kierowca. Bus pierwsza klasa – z telewizorem! Dziś wycieczka objazdowa kończąca nasz pobyt w Kachetii, a następnie przez Tbilisi do Borjomi.

Pierwsza miejscowość na naszej trasie to Gremi – miasto, które istniało tylko 150 lat. Z okresu jego egzystencji pozostał tylko kościół i dzwonnica na wzgórzu. W sumie to 10 minut wystarcza, żeby się zaznajomić z tym zabytkiem.

Kolejny obiekt to znowu budowla sakralna, ale tym razem robiąca wrażenie. Katedra Alawerdi to chyba najlepszy i największy monastyr jaki dotąd widzieliśmy. Każdemu szczena opadła. Weszliśmy też do środka świątyni (co nam się raczej rzadko zdarzało), gdzie mieliśmy okazje posłuchać męskiego chóru.

Ledwie 10 km dalej znajduje się monastyr Ikalto. Tym razem zupełne przeciwieństwo katedry Alawerdi. Mały i dość zapuszczony klasztor, w którym obecnie trwają prace renowacyjne. Jednak i on ma swój klimat. Daje się tutaj odczuć ducha starej epoki, a pierwsze budowle w tym miejscu powstały już w VI wieku.

Przy Ikalto zostaliśmy zaczepieni przez jakiegoś człowieka, który chciał zostać naszym przewodnikiem po kompleksie Shuamta. Nic nie wiedzieliśmy o czymś takim, nikt nam tego nie polecał, nie było żadnej wzmianki w przewodniku. Olaliśmy go i chcieliśmy jechać zgodnie z naszym planem. Nasz kierowca poczuł się jednak w obowiązku pokazania nam tych kościołów. Pierwszy to nowy klasztor dla kobiet - Akhali Shuamta. Nic specjalnego, pokręciliśmy się po nim tylko dlatego, żeby nie robić przykrości szoferowi. Następnie podjechaliśmy kawałek do Dzveli (stara) Shuamta - dawnego męskiego klasztoru. Ten akurat był trochę ciekawszy, ponieważ już dawno niezamieszkały popadł w ruinę, co nadało mu tajemniczego klimatu.

W końcu dojeżdżamy do Telawi – stolicy Kachetii. Jest to główne miasto regionu, zamieszkane przez ok. 21 tys. mieszkańców (dwa razy mniej niż w Rumi – sic!). Zwiedzamy zamek, który jest główną atrakcją miasta (bardzo średni), a następnie kręcimy się chwilę po centrum. Wykorzystujemy też chwilę wolnego, żeby wysłać w końcu kartki, które po 3 tyg. trafiły do Polski.

Pan Jurek strasznie nam zachwalał leżący na południe od Telawi pałac Cinandali, który jest „wspaniały” i musimy go zobaczyć. Ostatecznie podeszliśmy pod bramę, przez którą było widać rezydencję Aleksandra Czawczawadze. Akurat wyszedł z niego jeden Polak, który szukał swojej grupy. Śmiesznie zaciągał, myśleliśmy że jest z jakiegoś Białegostoku lub okolic. Okazało się, że są grupą, jak to ujął: „z takiego polskiego województwa o nazwie Wileńszczyzna”. Powiedział, że ten pałac to nic ciekawego. Za wszystko się płaci – za wstęp do rezydencji, za wstęp do parku itp. Podczas naszego zwiedzania Gruzji, pierwszy raz spotkaliśmy się, żeby był płatny wstęp do jakiegoś zabytku. Willa Aleksandra nie wyglądała jakoś niezwykle, żebyśmy mieli jeszcze płacić za oglądanie mebli w środku. Uwierzyliśmy naszemu rodakowi, zrobiliśmy przez płot fotkę budynku i ruszyliśmy dalej.

To koniec zwiedzania Kachetii. Teraz już jedziemy do Borżomi, położonej w Samcche-Dżawachetii. Kierowca przywozi nas pod hotel. Oczom nie wierzymy! Okropny, szary, brudny, zdewastowany wieżowiec! Później się dowiedzieliśmy, że jest to hotel pełniący w tej chwili funkcję schronienia dla uchodźców z Abchazji! Jakaś baba prowadzi nas do pokojów. Wyglądają jakby z minionej epoki. Aż czuć było w powietrzu unoszący się zapach azbestu. Lepiej niczego nie dotykać. Łazienka była najgorsza. Wywietrznik zawalony gruzem, woda brunatna, a jak włączyłem coś, co wyglądało na przepływowy podgrzewać wody to usłyszałem tylko jakiś dziwny dźwięk, po czym zaczęło syczeć i w całym pomieszczeniu było pełno dymu. Widok z balkonu na otaczające góry niby ładny, ale krajobraz psują 2 wieżowce o estetyce podobnej do naszego hotelu.

Za czasów sowieckich Borżomi było bardzo modnym uzdrowiskiem. Kandydowało do organizacji Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2014 r., przegrywając ostatecznie z Soczi. Niestety, w tej chwili wygląda tragicznie. Poszliśmy wieczorem zwiedzić okolicę, ale niektóre rejony nie wyglądały zbyt bezpiecznie. W sumie to miejsce, w którym spaliśmy też wyglądało na wylęgarnie meneli. Mieliśmy tylko jeden cel – jakoś przespać noc, starając się dotykać jak najmniej rzeczy w hotelu, a rano uciekać jak najdalej stąd.



Wydatki:
43 GEL – bus do Borżomi (razem 300 GEL)
1,5 GEL – śliwki i nektarynki
0,8 GEL – winogrona
1 GEL – woda
7 GEL – pizza, piwo, kawa
2 GEL – chinkali
1 GEL – piwo
6 GEL – wina
1 GEL – wafelki
0,6 GEL – donaty
20 GEL – nocleg
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
radek
Radek Lange
zwiedził 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 154 wpisy154 34 komentarze34 997 zdjęć997 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
30.07.2009 - 24.08.2009
 
 
23.03.2009 - 03.04.2009
 
 
29.08.2008 - 09.09.2008